wtorek, 21 czerwca 2011

"Pocieszaczki"

Nie pytajcie mnie skąd ta nazwa. Chyba z książki, gdzie wpadłam przypadkowo na ten pomysł. W każdym razie pocieszaczki to takie coś do chrupania podczas spotkań, patrzenia na telewizję itp. Są bardzo tanie i łatwo w robocie.
Podaję przepis (szumnie nazwany przepisem). Mieszamy mąkę z mlekiem, jogurtem, kefirem lub co kto lubi. W ostateczności może być woda. mieszamy i doprowadzamy do powstania ciasta o konsystencji, wedle uznania. Zaraz powiem dlaczego taka dowolność konsystencji. Możemy, ale nie musimy, dodać ubite białko (bez żółtka), wtedy pocieszaczki będą bardziej puchate. Jeśli chcemy, żeby miały taki wyrafinowany smaczek, możemy dodać trochę piwa, wina albo nawet wódki.


No i teraz powrót do kwestii konsystencji. Ciasto będzie smażone na patelni, na tłuszczu. odradzam zbyt głęboki tłuszcz bo nabierają "tłustego" smaku. Ja nakładam ciasto łyżką (żeby wyszły takie nieduże "chipsy". jeśli konsystencja jest bardziej płynna - pocieszaczki robią się większe, "rozpłynięte", ale cieńsze.
Potem tylko trzeba je przełożyć na ręcznik papierowy do odcieknięcia z tłuszczu i już. Więcej tu napisałam niż zajmują pracy.

1 komentarz: