sobota, 25 czerwca 2011

Opóźnione, ale jednak jest... wyniki

Z dużą trwogą dokonuję losowania cukiereczków.
Jakby mało było utrudnień, ponieważ nie mam dzieci zaplanowana była i zaproszona odpowiednia "sierotka". Ale "sierotka się zbuntowała". no więc muszę się zdać na bezduszny program losujący.

ponieważ było to moje pierwsze candy, a o swoich nie żadnych rewelacyjnych umiejętnościach, już pisałam - mam tremę. I... no dobra, nie oszukujmy się - kryguję się trochę.

A teraz już czas. Na początek zdjęcie, uwierzcie mi, że to jest ze szczerego serca a kolczyki nie są kupione tylko robione przeze mnie.


No i jak pisałam, na skutek buntu losowanie drogą komputerową wyłoniło, jak widać,

osobę, która kryje się pod numerem 34 czyli Kingę a oto jej komentarz:
Ustawiam się w kolejce. Obserwuje jako kinga.
mój blog: szalone-zycie-kingi.blogspot.com
e-mail: karen15@onet.pl
a banerek będzie po prawej stronie

Gratuluję

Pod uwagę wzięłam o jeden komentarz mniej niż mogłoby się wydawać, że jest. Po prostu pod zapisami pojawił się jeden "dodatkowy", nie będący zapisem. Ale wszystkie zapisy były ok.

Chciałam przygotować coś od siebie, anie kupować gotowca. No, trudno przygotować serwetki do decoupage albo szkatułkę do decoupage własnoręcznie. Cały czas się uczę i mam nadzieję, że następnym razem będę stała już mocniej na nogach i będę w stanie zaoferować coś fajniejszego.

No i najważniejsze. mój blog zaczął żyć, z Wami i z moimi odwiedzinami u Was. Hurraa!!!

piątek, 24 czerwca 2011

Jednodniowe opóźnienie - losowanie

Wiem, że losowanie candy miało być jeszcze wczoraj, ale niespodziewanie pojawiło się u mnie w domu małe, kudłate "coś"

W związku z powyższym losowanie odbędzie się dopiero dzisiaj. Przepraszam Was. Dzisiaj już obiecuję, że losowanie jest priorytetem, zaraz po powrocie z pracy.

wtorek, 21 czerwca 2011

"Pocieszaczki"

Nie pytajcie mnie skąd ta nazwa. Chyba z książki, gdzie wpadłam przypadkowo na ten pomysł. W każdym razie pocieszaczki to takie coś do chrupania podczas spotkań, patrzenia na telewizję itp. Są bardzo tanie i łatwo w robocie.
Podaję przepis (szumnie nazwany przepisem). Mieszamy mąkę z mlekiem, jogurtem, kefirem lub co kto lubi. W ostateczności może być woda. mieszamy i doprowadzamy do powstania ciasta o konsystencji, wedle uznania. Zaraz powiem dlaczego taka dowolność konsystencji. Możemy, ale nie musimy, dodać ubite białko (bez żółtka), wtedy pocieszaczki będą bardziej puchate. Jeśli chcemy, żeby miały taki wyrafinowany smaczek, możemy dodać trochę piwa, wina albo nawet wódki.


No i teraz powrót do kwestii konsystencji. Ciasto będzie smażone na patelni, na tłuszczu. odradzam zbyt głęboki tłuszcz bo nabierają "tłustego" smaku. Ja nakładam ciasto łyżką (żeby wyszły takie nieduże "chipsy". jeśli konsystencja jest bardziej płynna - pocieszaczki robią się większe, "rozpłynięte", ale cieńsze.
Potem tylko trzeba je przełożyć na ręcznik papierowy do odcieknięcia z tłuszczu i już. Więcej tu napisałam niż zajmują pracy.

niedziela, 19 czerwca 2011

A jednak moje na wierzchu... podoba mi się...

Kojarzycie może takie białe pojemniczki sprzedawane w IKEA? W katalogu widziałam propozycję ich przeznaczenie jako doniczki, pojemniki na sztućce, na długopisy itp.
Mam dwa takie. Mają fajny kształt, ale ostatnio weszłam w niebezpieczny okres eksperymentowania ze wszystkim co ewentualnie można poddać decoupage. Znajomi odradzali mi atak na te pojemniki "bo szkliwione", "bo białe znaczy eleganckie" i takie tam..
A mnie właśnie ta biel korciła. Fajny kształt i tyle miejsca na zabawę się marnuje. Zaryzykowałam. Nie wiedziałam co z tego wyjdzie więc na pierwszy ogień poszedł mniejszy pojemniczek. A efekt jest taki: